Sandpeople wrócili z ep'ką zatytułowaną 'Long Story, Short', po kilku przesłuchaniach jestem skłonny powiedzieć, że jest to jeden z lepszych materiałów wypuszczonych w 09.
Ludzie piasku ukształtowali sobie własne, niepowtarzalne brzmienie, i chociaż na pierwszy rzut oka płyty mogą wydawać się podobne w brzmieniu, po szerszym zapoznaniu się z materiałem wyłapiemy, że to tylko pozory.
Bity na ep'ce z całą pewnością są gotowe na otarcie się z mainstreamem, gdy teksty wciąż zostają underground hip-hop listener friendly. Jeżeli nie słyszałeś nic ze stajni Sandpeople to czas kurwa nadrobić zaległości misiek. Warto.
Jeżeli ktoś z Was ma numer Nas'a, podrzućcie mu link do posta, bo albo hip-hop żyje i ma się fantastycznie albo chłopaki ze Sweatshop Union olewając profity wytwórni i panujące w gatunku trendy - tajemniczą metodą go wskrzesili, zapodali mu zimny prysznic i kilka energy drinków, by był świeższy niż kiedykolwiek.
7 osobowy skład z Vancouver w Kanadzie, to grupa, której członkowie dla odmiany rapują nie o swoich milionach, a o braku zatrudnienia i pustkach na koncie. Album to produkt pracy sarkastycznych, skłonnych do refleksji backpackerów, którzy w zanadrzu mają jedne z przyjemniejszych bitów, jakie dane mi było usłyszeć przez ostatnie kilka lat.