1 czerwca 2009

Sweatshop Union - Water Street (2008)

Jeżeli ktoś z Was ma numer Nas'a, podrzućcie mu link do posta, bo albo hip-hop żyje i ma się fantastycznie albo chłopaki ze Sweatshop Union olewając profity wytwórni i panujące w gatunku trendy - tajemniczą metodą go wskrzesili, zapodali mu zimny prysznic i kilka energy drinków, by był świeższy niż kiedykolwiek.

7 osobowy skład z Vancouver w Kanadzie, to grupa, której członkowie dla odmiany rapują nie o swoich milionach, a o braku zatrudnienia i pustkach na koncie. Album to produkt pracy sarkastycznych, skłonnych do refleksji backpackerów, którzy w zanadrzu mają jedne z przyjemniejszych bitów, jakie dane mi było usłyszeć przez ostatnie kilka lat.

Traklista:
  1. Now
  2. Goldrush
  3. Oh My
  4. Time Machine (Feat. Mat The Alien)
  5. So Tired
  6. Blah Blah Blah
  7. Comes & Goes
  8. Jeers
  9. Pot Of Stew
  10. Mashed Potatoes (Feat. Evil)
  11. High Grade
  12. Cities Of Gods
  13. Shoot Low (Feat. Moka Only)
  14. Itchy Back
  15. Gutter Ball
  16. It’s Alright
  17. Never Go Home
  18. Sunnyside Motel
  19. Timelines
  20. Moose
  21. Said And Done
  22. So Many People
  23. Dig A Grave
DOWNLOAD

3 komentarze:

  1. zgadzam sie w 100%. ta plyta, podobnie jak united we fall i natural progression sa swietne. comes & goes miazdzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może wyjdę na głąba i w ogóle niekumatego, ale co to urwa znaczy, że ci goście są backpackerami? Bo jak się błyskotlwie domyślam, nie chodzi o to, że pomykają sobie z plecakami.

    OdpowiedzUsuń
  3. no, że indie rapery są, underground werymacz

    OdpowiedzUsuń